Oczywiście każda w powietrzu była fenomenalna, ale ja byłam najbardziej zachwycona, jak Maverick nakłoniony przez Penny wraca i pokonuje całą trasę na torze treningowym, żeby udowodnić wszystkim, że misja samobójcza jest do wykonania i aby dodać odwagi swoim studentom. Wspaniale to nakręcili, patrząc na zbliżenia Toma, czuć całym ciałem, jaki to wysiłek siedzieć za sterem, do tego odliczanie czasu, prędkości i ta muzyka. Fenomenalna scena i zdecydowanie moja ulubiona.
Jedyna dobra scena to początkowe zmagania z uczniami w samolotach. Reszta to typowy odmóżdżacz. Film jednego aktora a reszta to tło. Fabuła jest tutaj tęż tłem bo ta operacja wojskowa to jakaś wydmuszka.
Ja się ubawiłem, kiedy oni obydwaj próbowali schować się na strychu za tym starym pianinem, a pastor w złości przewrócił drabinę i nie mogli zejść na dół. Fajne nawiązanie do Lśnienia 2.
dokładnie ten film jest gorszy od filmów o bohaterach w pelerynach. Na chwilę obecną porno ma lepsze scenariusze
niestety zmarnowany Top Gun dobrze, że Tony Scott tego nie widział bo by się zastrzelił.
Masakra pokazywanie starych dziadów na ekranie powinni tego zabronić, jakiś absurd
Chyba ta sama akcja-gdy Maverick udowadnia, że da się przeprowadzić akcję i wyjść z tego cało. Była jeszcze druga-z Icemanem. Zapadła mi w pamięć, bo aktor faktycznie walczył z rakiem krtani i nie bardzo może mówić.
Prawdę mówiąc, sama już nie wiem, jak ta scena powstała, bo byłam bardzo zaskoczona, jak on jednak na koniec przemówił. Sam pomysł z klawiaturą świetny, tylko chyba niepotrzebnie kazali mu później poruszać ustami, a głos podłożył prawdopodobnie jego syn, jak już im się zdarzyło to robić. Tylko że może rzeczywiście te kwestie powinny były wybrzmieć, dlatego zdecydowali się na taki krok. Scena rzeczywiście wzruszająca tak, jak zapowiadali zarówno Tom, jak i Val.
Głos Icemana został stworzony przez photoshop głosu, nikt go nie podkładał. Przy użyciu sztucznej inteligencji na bazie wcześniejszych jego filmów, firma zajmująca się tą technologią napisała algorytm naśladujący jego głos.
jak ma raka to niech się nie pcha do lotnictwa, żenujące to pokazywanie starych dziadów, nagle wszyscy zostali generałami i to na tym samym statku
Jest pare tych scen ale chyba jedna ze smieszniejszych kiedy "pozyczaja" F14 i porownanie ich z nowsza technolagia w powietrzu :)
Z tych śmieszniejszych to na moim seansie ludzie się pokładali ze śmiechu, jak wszedł do typowego amerykańskiego baru i zapytał miejscowych, gdzie jest, a ten chłopczyk odpowiedział, że na Ziemi. Jest to dodatkowo zabawne, biorąc pod uwagę, że następny film Cruise ma kręcić w kosmosie przy wsparciu NASA ;)
To u mnie pokladali sie jak bylo haslo czemu mnie ratowales.. Kazales mi niemyslec
U mnie niestety też. Aż miałem ciary żenady, że kogoś zaskoczył tak przewidywalny dialog.
To moja ulubiona scena. Jednym zdaniem wytrącił Maverickowi wszystkie argumenty z ręki i tamten musiał po prostu przytaknąć i przyznać mu rację.
Mógł spytać "Który mamy rok?", a po usłyszeniu odpowiedzi dodać: "Udało się..." :D
Dwie sceny zrobiły na mnie wrażenie. Początek filmu i startujące bądź ladujace samoloty na lotniskowcu w rytm Danger zone spowodowały banan na twarzy. Lecz start tego samolotu testowego do lotu z prędkością 10 machow tak wcisnął w fotel że do końca filmu nie mogłem się ruszyć
Kurczę, ja na napisach początkowych to się wzruszyłam, autentycznie... za dużo chyba emocji :D zresztą na koniec też ;D to kwestia tej muzyki ;) ale zgadzam się, że całe otwarcie to świetne sceny. W ogóle coraz bardziej zaczynam dochodzić do wniosku, że chyba mamy do czynienia z filmem legendą, mimo że jeszcze tydzień nie minął od premiery, to zdecydowanie już można założyć, że będzie kultowy i stawiany przez dziesiątki lat za wzór, jak się powinno kręcić współcześnie filmy, pomimo takiego łatwego dostępu do CGI
Każda dosłownie scena, choć oczywiście z dużym naciskiem na sceny akcji. Aż chce się być jego dobrym ziomkiem, ma dobre feng shui.
Zachwyca wszystkim, może stąd że jest bardziej dla innych, aniżeli dla siebie; ma wszystko to, czym powinien prezentować się każdy przyzwoity człowiek.
W takim ogólnym odbiorze jego postaci ogólne wrażenie jest dość oczywiste - aż chce się być pod jego skrzydłami. Idealnie się wpasował. Bardzo wiarygodna synchronizacja aktora z rolą, genialnie mu leży ta postać.
Wszystko, film absolutnie kocham, ale mialem mega ciary jak Maverick, wykonujac swoje charakterystyczne "chamowanie" w powietrzu oslonil racami mlodego przed rakieta. Genialna, swietnie zrobiona scena.
O tak, to było bardzo dobre. Cała sekwencja misji jest rewelacyjnie nakręcona i naprawdę nie rozumiem, jak można mieć pretensje o źle ujęcia samolotów i rzekome zmarnowanie szans i potencjału. Na filmwebie zawsze się znajdą marudy
To prawda. Wczoraj z zona zaliczylismy drugi seans w kinie... :) Rozwalajace sa tez sceny kiedy Mav przy szkoleniu pilotow i podczas misji wykorzytuje praktycznie wszystkie sztuczki jakich nauczyl sie w jedynce latajac z Jesterem i Viperem (ucieczka w slonce, hamowanie, nigdy nie zostawiaj skrzydlowego...) U nas od wczoraj gra muza z filmu non stop i nie mozemy doczekac sie jakiegos super wydania na blu ray. Polecam odsluchac, poprawia nastroj momentalnie.
https://youtu.be/mNEUkkoUoIA
pozdrawiam serdecznie ;)
Moment gdy Maverick vs. Helikopter. Rozwalił mi pozytywny odbiór całej dotychczasowej części
To był tani chwyt, myślę sobie, jak on go uratuje, mission impossible, pewnie helikopterem nadleci? I cynk, o mało ze śmiechu nie spadłam z fotela.
Scena pogrzebu Icemana. Najwięcej łeż mi poleciało właśnie przy niej, choć inne sceny też potrafiły to zrobić.
- The end is inevitable Maverick, your kind is headed for extinction.
- Maybe so Sir, but not today...
Dokładnie ta scena jest najlepsza;) Byłem w dniu premiery i później jeszcze raz ponieważ musiałem zobaczyć ten film ponownie, a teraz czekam na Bluraya;)
Był śnieg, a 2 minuty później już go nie było. No i te 10G. Tak poza tym wszystko było ok.
Pierwszy lot w filmie, przygotowywanie Darkstara. "Za gówniary" byłam zafascynowana realnym Blackbirdem, więc widok nawet sztucznego tworu podobnego do tej wspaniałej maszyny wydrążył we mnie momentalnie drogę do dawnych namiętności :) Sceny rozczuliły mnie tak mocno, że wzruszona rozpłakałam się w kinowym fotelu (cichaczem oczywiście!!! :D ). Pokazy sił maszyn odrzutowych zawsze wywierają na mnie potężne wrażenie - nawet dla mnie niezrozumiałe ;)
Wspaniale oglądało się także sceny, w których aktorzy dzielnie wytrwali pokazując nam swoje przeżycia podczas manewrów. Szacunek dla nich, że poddali się szkoleniom lotniczym.
Jedynie napisy końcowe wywołały u mnie radość! Tyle emocji w tym filmie - koszmar!
Żadna scena nie zasługuje na uwagę. Film jest sztampowy, banalny. Takich powstało tysiące. Niczym się nie wyróżnia poza wiecznie młodym Cruisem.
Już dawno żaden film nie wzbudził we mnie tyle emocji (różnych: śmiech, wzruszenie)... Wzruszenie głównie przy nawiązaniach do jedynki (przelot blisko wieży lotów albo jak Rooster gra na pianinie i to jeszcze ten sam kawałek)... Niewiele jest filmów, których kontynuacja nakręcona po tylu latach jest tak udana.