Czy tylko ja tutaj widze podobieństwo do Nietykalnych? Oczywiście w odwróconych rolach.
Nie tylko ty...
Gdy zacząłem oglądać ten film tak naprawdę pierwszy "odruch" to było właśnie zauważenie podobieństwa do "Nietykalnych", tylko że "Green Book" jest po prostu lepszy, dojrzalszy i prawdziwszy.
Poza tym "Green Book" oglada się po prostu lepiej. Zaskoczył mnie, do tego stopnia, że jeszcze długo po seansie o nim myslalem, czego nie mogę powiedzieć o "Nietykalni"
Każdy ma swoje zdanie, i swój punkt widzenia na pewne sprawy, poza tym nie uważam abym musiał "dorosnąć...
Haha uwielbiam takich głupio mądrych... masz inne zdanie = nie dojrzałeś do czegoś xddd
Chyba że to żart którego nie skumał em to ok.
I cóż począć?
Nie spinać się Drodzy Panowie ;) spodziewałem się czegoś lepszego. Dostałem płyciznę, nic, szajs. Ale ujdzie, zawsze dobrze popatrzeć na Vigo ;) A muzyka była genialna ;)
tak jak większość ludzi tutaj, byle szrot i rzucają ósemki i siódemki, a dziesiątki do co szóstego filmu
te ocenki nie mają znaczenia, polecam ten styl
pozdrawiam
jeśli ten film jest dla Ciebie płytki, to trzeba nazwać rzeczy po imieniu. Jesteś głąbem. Ale tacy też mają prawo się wypowiadać. I jeszcze pisze gość, który ocenił Niezniszczalnych 2 na 10 XD
Najpierw kogoś obrażasz, a póżniej piszesz, żeby się nie spinał jak ten ktoś nie zgadza się na takie obrażanie? Może powinieneś sam dorosnąć (minął rok więc może się udało), albo przyjąć do wiadomości, że mimo wieku nie wszyscy dają się sobą tak pomiatać jak Ty ;)
eh, no tak. Dalej to miotnięcie mną przeżywam. Cóż począć. Ehh :* buziole krejzolu
Chyba nie zrozumiałeś komentarza, o jakie "miotnięcie" chodzi? Bo ja na pewno nie wiem kto w życiu Tobą pomiata, ale jeśli tak to "sobą przeżywasz" i chcesz o tym porozmawiać to chętnie pomogę :) Może wtedy nie będziesz się musiał wyładowywać w internecie :*
Nie wiem o czym tu w ogóle mowa, naprawdę nawet już mnie to nie interesuje i nawet nie poświęciłem uwagi na tyle by na nowo przeczytać o co tu chodziło rok temu ;) sympatycznie pozdrawiam i buziaczki ponownie ;* a kto pomiata, hoho, jedyna ta, która może ;) i hmm, myślisz? Neurolog z Ciebie dobry ? Albo chociaż neuropsycholog? Ok, to pisz na priv. Pozdrawiam :)
Dzięki za informację, że Cię to nie interesuje. Nie wiem czemu zakładałem, że jak mi odpowiadasz i czytasz wcześniejsze wiadomości, żeby przygotować ciętą ripostę to jesteś zainteresowany. W takim razie chyba słaby ze mnie neuropsycholog :(
Ale i tak mam propozycję - zamiast wysyłać do ludzi buziaczki i sympatyczne pozdrowienia, może wystarczy jak nie będziesz obrażał ludzi? A później nie prowokował dalej jeśli okazują się mądrzejsi i nie obrażają z powrotem? Jak dla mnie to będzie dużo sympatyczniejsze dla wszystkich, a jeśli tak Ci zależy na tym żeby było sympatycznie, to nie powinno być problemu? :)
P.S. Widzę, że muszę wyjaśniać wszystkie aluzje, więc dla jasności dodam, że nie pisałem o sobie z tym obrażaniem.
W zamiarze i wadze tematyki na pewno dojrzalszy.
Ale istotne emocje znacznie lepiej wybrzmiewały w Nietykalnych. Green Book jest po wieloma względami przesadnie dosłowny i prostolinijny. Taką przyjęto konwecję, ja to rozumiem - ale moim zdaniem jej granice zostały przekroczone, jeśli poruszamy się w prawdziwym świecie, w oparciu o prawdziwą historię.
Także sumarycznie imo Nietykalni wypadają lepiej pod względem "dojrzałości", bo wizja twórców była całkowicie spójna. Elementy komediowe i dramatyczne grały tak jak grać miały i wtedy kiedy powinny. Pewnych rzeczy nawet nie trzeba było mówić, bo historia była na tyle wiarygodna, że wynikały same z siebie.
W Green Book mówi się i pokazuje się wszystko wprost. I to jest największy problem tego filmu.
Tak, masz rację. Może właśnie ta dosłowność w " Green Book" pozwoliła mi tak zrozumieć i zachwycić się tym filmem. Nie ukrywam, że "Nietykalni" oglądałem dosyć dawno, gdy nawet nie do końca interesowałem się kinem, a tym bardziej w jego dogłębną analizę. Dopiero teraz sam dojrzalem do produkcji, które nie są opowiadane wprost. Chyba powrócę sobie do "Nietykalni", aby jeszcze raz się mu przyjrzeć, chociaż nie uważam aby to coś zmieniło :)
Zgadzam się w całości z modzel94. Dla mnie Green Book przypomina Nietykalnych, ale Nietykalni są lepsi pod każdym względem - bardziej zabawni, mądrzy, autentyczni, lepsza historia, bohaterowie i klimat... wszystko. Przede wszystkim są mniej sztampowi (mimo tego że tam "czarny służy białemu", co już samo w sobie rodzi ryzyko kalek, klisz i stereotypów), oryginalni, przedstawiają temat w sposób autentyczny i przekonujący. Green Book jest wtórny, sztampowy do bólu, i mimo dobrego tematu marnuje potencjał, bo jest tak strasznie schematyczny, poprawny i nijaki, że w żaden sposób nie da się w nim zobaczyć choćby potencjalnego elementu autentyczności, jest po prostu wykreowanym od linijki zbiorem schematycznych sytuacji oraz "dobrych" (chwytliwych, ale jakże schematycznych) tekstów.
Nie oszukujmy się.. w czerni/bieli raczej nie przedstawisz faktów nie wprost.
Temat niepełnosprawności jest mniej oczywisty. Prawda jest taka, że często lękamy się jej, a ciemnoskórych się po prostu znieważało itp. itd.
Nie porównywałabym nawet tych dwóch filmów.
Daję mocną ósemkę. Dawno mną tak emocje nie targały jak po Green Book.
P.S. Jestem już dojrzała, dojrzewać nie muszę ;)
Czekałem na coś takiego od ponad 30 lat. Bobby De Niro jako włoski policjant w czasach prohibicji ściga anglosaskich gangsterów z Chicago. Jestem w szoku, że coś takiego nakręcili. Kogo gra Mortensen?
Dokładnie takie same skojarzenia miałem oglądając ten film - połączenie służących z nietykalnymi :)
Główne podobieństwo - dla mnie - polega na nastroju. Jest zabawnie, a za chwile poważnie. Bardzo ciężki temat nie został przez to „lekkie podanie” spłycony.
Też miałam to skojarzenie ;) Ale także przypominał mi "Wożąc panią Daisy" - klimatem, tematem (tylko z odwrotnością postaci)
Już po samym trailerze miałam takie skojarzenie. Całego filmu jeszcze nie widziałam, ale na pewno nadrobię ;)
Niekoniecznie. Że biały z murzynem i ze slużący i bogaty to nie znaczy od razu że taki sam film. Przecież tu jest kompletnie inna historia i kompletnie inne tło i kontekst. Już bardziej gran torino, jeśli na siłę szukać porównań.
Nie że biały z czarnym, tylko że dwóch ludzi z kompletnie różnych światów, z kompletnie różnym podejściem do życia i innymi problemami spotykając się w pracy zaczyna się ze sobą zżywać, obaj się czegoś od siebie uczą i rodzi się między nimi przyjaźń. W obu przypadkach bogaty jest nieszczęśliwy, w obu przypadkach biedny uczy się, że nie trzeba być bogatym, żeby postępować z godnością itd. itp. zdecydowanie jest sporo podobieństw - nie chodzi o sam główny wątek fabularny.
Tu i tu bogaty, mieszkający w salonach i pływający w luksusach, ale w gruncie rzeczy samotny człowiek, zatrudnia prostego gościa z ulicy.
Jeden i drugi nie ma odpowiedniego CV, ale potrzebuje pieniędzy. Obaj zostają zatrudnieni, tylko dlatego że zaintrygowali pracodawcę.
Tu i tu zupełnie różni ludzie powoli się docierają i zaprzyjaźniają.
Z jednej strony tak - z drugiej, dla mnie Green Book jednak lepszy, bardziej w moim klimacie. Świetny soundtrack plus kino drogi, które kocham. No i mimo wszystko mniej ckliwy od Nietykalnych.
Po obejrzeniu filmu moje pierwsze skojarzenie, Nietykalni. Mówię sobie ciekawe czy ktoś na filmwebie miał podobne odczucia, wbijam, cyk i temat już jest. Piąteczka :)
A ja się właśnie wybrałem z taką myślą, że to będzie coś podobnego, a jednak seans mnie totalnie zaskoczył. To było zdecydowanie lepsze.
Ja również tak sądzę. Oba filmy dostaly ode mnie dyche i serducho. Cudowny, kapitalny film. Wzrusza do łez i bawi do łez:)
Każdy to widzi. Schemat ten sam, kolory i role bez znaczenia. Polemika, co jest głębsze, a co płytsze, uważam tutaj za bardzo subiektywne.